I hormony brałam sobie dalej, ze skórą nic nie robiąc, przez całe trzy lata. Pod koniec trzeciego roku nawrzeszczała na mnie kosmetyczka, nie chcąc zrobić mi czyszczenia cery, bo jest zbyt sucha. Kazała smarować najlepiej co godzinę, odstawić wszystkie toniki i zastanowić się nad sobą. Kupiłam krem nagietkowy z ziaji, posmarowałam dwa razy. Dałam spokój.
Ale, na szczęście, to nie koniec tragicznych dziejów mojego pyszczka. W galerii Malta w Poznaniu, jest takie stoisko. Jest to firma, zabijcie mnie, bo nazwy nie pamiętam, która produkuje kremy dedykowane dla konkretnej skóry. I akurat mieli promocję, a ja z koszyczka wylosowałam analizę cery za grosze. Więc, czemu nie?
Analiza wykazała, że skórę mam jeszcze elastyczną, ale suchą. Według stopnia nawilżenia, została oceniona na 51(sic!) lat! Ja mam 21... Wtedy naprawdę się przestraszyłam.
Do kremu domieszałam olej rycynowy i olej z pestek malin i walczę z samą sobą. Nadal nie mam nawyku smarowania twarzy czymkolwiek, ciężko mi o tym pamiętać, ale staram się. Przestałam używać produktów z alkoholem.
A ostatnio odstawiłam hormony i twarz potrafi zaszaleć, szczególnie przed okresem, co doprowadza mnie do małego szału, ale cóż robić? Jestem jeszcze na początku ciężkiej drogi do idealnej cery, tak samo, jak do idealnych włosów, choć na włosach znam się lepiej i lepiej pamiętam, by o nie dbać. Widać za mało kłopotów sprawiała mi kiedyś cera, by teraz mieć nawyk myślenia o niej. Ale się staram, staram i staram. I dolewam oleje gdzie się da;).
Spróbuj wzbogadzić swoją dietę w produkty wspierające cerę, oprócz oliwy z oliwek dodaj orzechy brazylijskie, migdały i trzymaj się ciepło :)!
OdpowiedzUsuń