środa, 4 września 2013

Dwudniowa dieta bananowa: dzień pierwszy

Po przemyśleniu faktu, że w piątek wbijam się w super obcisłą sukienkę i idę pić alkohol, uznałam, że zaczynanie dłuższej diety skazane jest na porażkę. Dlatego wybrałam dietę dwudniową, dobra na rozpęd i będę miała świadomość, że ukończyłam jakiś projekt, malutki, ale zawsze. Zdjęcia niestety nie będzie, bo aktualnie nie ma mi kto zrobić, ale do czasu następnej diety na pewno się pojawi. Zacznijmy od cyferek.

Wymiary przed:
Talia:64
Brzuch:81,5
Biodra:98,5
Udo prawe:59
Udo lewe:60
Łydka prawa: 37,5
Łydka lewa: 36,5
Waga: 57,7

Dieta bananowa:
Spotkałam parę wersji tej diety, ale zdecydowałam się na najbardziej minimalistyczną. Dietę można stosować do 7 dni, ale poleca się ponoć dwa, najwięcej trzy. Jako, że dwa akurat mi pasują, na razie zrobię dwa, jakby wystąpiła potrzeba, to przetestuję i dłuższe wersje. Menu jest bardzo proste. Na śniadanie, obiad i kolację zjadamy muesli przygotowane ze szklanki jogurtu/maślanki/kefiru/mleka, banana i 3 łyżek płatków owsianych. Na drugie śniadanie i podwieczorek zjadamy po jabłku. Jako, że jesteśmy dobrymi żuczkami, pijemy też przynajmniej 1,5 litra wody. I już.

Spójrzmy na to pod kątem kalorycznym. Po szybkim podliczeniu za pomocą strony ilewazy.pl, wychodzi mi 1313 kalorii na dzień. Czyli ilość zaspokająjąca mniej-więcej moje zapotrzebowanie spoczynkowe. Przy takiej ilości kalorii powinnam chudnąć maks kilogram na tydzień, więc spektakularnych efektów się nie spodziewam. Chyba, że działa tu jakaś magia...

Przez magię, mam na myśli jakąś dietetyczna chemię, na której się nie znam. Z chemią zawsze byłam na bakier:).

Podsumowując:
Kalorie/dzień: 1313
Czas trwania: 2-7 dni
Utrata wagi sugerowana przez internet: 3 kilo w tydzień
Oczekiwana utrata wagi: 0,85 kilograma (w dwa dni, z wyliczenia matematycznego)

Jako, że twórcy nie sugerują, przy jakiej wadze ma nastąpić ten spadek, to coś im nie wierzę. Ale, zastosujemy, zobaczymy, jak mawiają.

Cóż, jestem po pierwszym dniu. Jako, że cały czas biegam jak głupia przy remoncie, to niewiele mam czasu na myślenie o jedzeniu. Głodu specjalnego nie odczułam, ale ja zazwyczaj mało jem, więc jeśli ktoś jada sporo na codzień, to mógłby mu głód doskwierać.

Poddenerwowana nie jestem, jak sobie na chwile usiadłam, to zamarzyło mi się zjeść coś dobrego i ciepłego, ale wypiłam herbatę i przeszło:). Dwa dni myślę, że każdy może o bananach i jogurcie przeżyć, chyba, że ktoś czegoś z zestawienia wybitnie nie lubi. Ja lubię:). Chociaż po bananach mam uczucie chłodu w żołądku, od zawsze, nazywam to sobie semi alergią:D.

Cóż, to by było na tyle, jeśli o pierwszy dzień chodzi. Jutro dzień drugi i ostatni, a potem biegnę przytyć jedząc ogromnego hamburgera w slow foodowej burgerowni. A następnie spalić tańcząc. Albo znowu przytyć pijąc... Intensywny weekend przede mną!:D

1 komentarz :